Manager, który doprowadził do upadku niemiecki koncern warty 22 mld euro, ukrywa się w Rosji. W ucieczce przed wymiarem sprawiedliwości pomógł mu wywiad wojskowy GRU.
– Były dyrektor operacyjny systemu płatniczego Wirecard ukrywa się w Rosji pod opieką GRU – informuje niemiecki dziennik biznesowy „Handelsblatt”. Jan Marsalek, który wyprowadził z kont firmy 2 mld euro, mieszka w konspiracyjnym domu wywiadu wojskowego pod Moskwą.
Były manager światowego operatora płatniczego Wirecard jest ścigany europejskim nakazem aresztowania. Niemiecka prokuratura i organy ściągania 5 państw UE oskarżają Marsalka o stworzenie kryminalnego schematu, który doprowadził do upadku koncern warty 22 mld euro.
Wirecard był notowany na indeksie DAX, który obraca akcjami 30 największych firm Niemiec. Dlatego europejskie media nazwały bankructwo Wirecard „największym skandalem XXI w.”
Tymczasem z informacji „Handelsblatt” wynika, że niedawna ucieczka aferzysty na Białoruś była tylko przystankiem w drodze do Moskwy. Jak ustaliło dziennikarskie śledztwo „Der Spiegel”, rosyjskiego portalu „The Insider” oraz grupy Bellingcat, Marsalek jest najprawdopodobniej agentem rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.
Były manager wyjeżdżał często do Rosji, a w czasie podróży posługiwał się sześcioma sfałszowanymi paszportami. Z uzyskanych danych wynika, że Marsalek wjeżdżał do Rosji, w tym do Czeczenii, ponad 60 razy.
„The Financial Times” przypomina, że domniemany agent Kremla zdobył opinię dobrze poinformowanego partnera biznesowego. Przedstawiał, m.in. tajne dokumenty dotyczące brytyjskiego śledztwa w sprawie próby otrucia Nowiczkiem Siergieja Skripala.
Do wiadomości publicznej przedostają się także powiązania Marsalka z syryjskim reżimem Baszara Asada. Dzięki kontaktom z rosyjskimi służbami specjalnymi poszukiwany miał wyjeżdżać do syryjskiej Palmiry.
Bliskowschodni trop Marsalka potwierdzają informacje „Handelsblatt”. Według niemieckiego dziennika, przed ucieczką ściągany przetransferował ze swoich kont w Dubaju do Rosji dużą kwotę w bitcoinach.
